Z rodziną nie zawsze wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu. Dowodem tego są trzej hiszpańscy bracia, Joan, Josep i Jordi, których luksusowa restauracja o nazwie „El Celler de Can Roca” zajmuje pierwsze miejsce wśród najlepszych lokali na świecie.
Wybór najlepszej restauracji nie jest zadaniem łatwym. Jedni ufają wyłącznie gwiazdkom Michelina, inni wierzą w rankingi prestiżowych magazynów kulinarnych. Na szczęście jednych i drugich uspokoi informacja, że „El Celler de Can Roca” zajmuje pierwsze miejsce w obydwóch kategoriach. Ulokowana w północno-wschodniej Hiszpanii, w Katalonii, w niespełna 100-tysięcznym mieście Girona zaskakuje swoją skromnością i minimalizmem. Jednak to pierwsze wrażenie szybko mija, kiedy zobaczymy ekskluzywne wnętrze i spróbujemy ich specjałów.
Do restauracji nie można wejść, ot, tak, prosto z ulicy. Nawet jeśli podjechało się luksusową limuzyną i ma się na sobie najlepszy garnitur od Armaniego. Najpierw trzeba ustawić się w gigantycznej kolejce chętnych. Goście wpuszczani są tylko i wyłącznie na podstawie rezerwacji. Zwykle pierwszy wolny stolik można znaleźć już po okolicach 11 miesiącach (!) czekania. Kto spodziewał się krótszej kolejki do najlepszej restauracji świata, ten będzie srodze zawiedziony. Kolację w „El Celler de Can Roca” trzeba zaplanować około rok wcześniej, bukując stolik przez telefon bądź formularz internetowy. Aby mieć pewność, że przyjdziemy, restauratorzy zażądają od nas sowitej zaliczki. Restauracja prowadzi także specjalną listę rezerwową chętnych gości, na wypadek gdyby któremuś z oczekujących na liście nie starczyło cierpliwości i odwołał rezerwację. A czekać naprawdę warto.
Design lokalu może i nie przyprawia o zawrót głowy, ale to, co dostaniemy na talerzu, już na pewno zwala z nóg. Dominuje przede wszystkim tradycyjna kuchnia katalońska, a także kuchnia fusion i molekularna. Okazuje się, że te dwa, pozornie przeciwstawne światy tradycji i nowoczesności mogą się łączyć na jednym talerzu i smakować naprawdę wyśmienicie. Jedynym z najczęściej zamawianych dań w restauracji jest zestaw „Potrawy Świata”. To mix przekąsek inspirowany różnymi kuchniami od Laponii przez Afrykę na Azji skończywszy. Są tu homary, ostrygi, kalmary, foise gras, terrina, trufle, sos guacamole, raki velouté oraz najróżniejsze gatunki mięs, ptaków i ryb, o których wcześniej nie miało się nawet pojęcia, że istnieją. Kuchnia oparta na owocach morza nie powinna dziwić, bowiem kucharze zaopatrują się w produkty wyłącznie u lokalnych, śródziemnomorskich dostawców. Zjeść tu można naprawdę różnorodnie, chociaż poszczególne porcje są bardzo małe. Niektóre nawet na dwa kęsy – jak opisują to turyści na portalach kulinarnych po wizycie w lokalu. Ciekawostką, a jednocześnie tajemnicą szefów kuchni są desery inspirowane znanymi… perfumami. Znajdziemy tu słodkości na podstawie zapachów Calvine’a Klein’a, paryskiego Lancôme czy choćby włoskiego Bulgari.
„El Celler de Can Roca” słynie również ze nietypowego sposobu podawania dań. Restauracja zatrudnia światowej sławy stylistów jedzenia, którzy dbają o to, aby potrawa równie dobrze wyglądała, co smakowała. Potrawy dość rzadko lądują na tradycyjnych talerzach. Dla przykładu karmelizowane oliwki zrywa się z małego drzewka bonsai, na którym zostały zawieszone, a zamrożone w ciekłym azocie kalmary są najpierw formowane w cienkie rurki, a potem wypieczone do postaci smacznych, chrupiących krakersów.
Nie mniej imponujący jest tu wybór win. Restauratorzy chwalą się ponad 60 tysiącami butelek, jakie posiadają w swojej piwnicy. Opiekę nad nimi sprawuje osobiście jeden z braci, który jest znanym somelierem. Na koniec warto wspomnieć o cenach. Na szczęście nie są one astronomiczne. Zestawy kosztują w granicach 600 – 700 zł za osobę. Do tego doliczyć oczywiście należy cenę wina i napiwek dla kelnera.
Grzegorz Altowicz
Ekskluzyw.pl