W Ameryce wszystko jest naj. Najdłuższe limuzyny, najwyższe drapacze chmur i najbogatsi ludzie. Nic więc dziwnego, że i najdroższa rezydencja znajduje się w Stanach Zjednoczonych. Położona na Florydzie, nieopodal Miami kusi swoim bogactwem, luksusem i przepychem. Odstrasza tylko ceną – 445 milionów złotych.
Ostatnie miesiące przynoszą coraz to nowe rekordy cenowe na rynku nieruchomości. Jeszcze nie ochłonęliśmy po informacji o najdroższym apartamencie świata, kiedy zza oceanu przyszła kolejna wiadomość o najdroższej – tym razem – rezydencji. Mowa o „Le Palais Royal”, której oferta na sprzedaż pojawiła się w jednej z amerykańskiej sieci biur obrotu nieruchomościami. Co ciekawe, projekt jest dopiero w fazie budowy, a mimo to już zdołał osiągnąć astronomiczną wartość. Jak przystało na najdroższą rezydencję świata, obiekt zachwyca wszystkich i wszystkim. Począwszy od rozmiarów, przez architekturę na złotych poręczach i marmurowych schodach skończywszy. Ale po kolei.
Architektonicznie „Le Palais Royal” to luksusowy pałac wybudowany w neoklasycystycznym stylu francuskim. Styl ten do dziś jest bardzo popularny w Ameryce, szczególnie wśród najzamożniejszych biznesmenów, którzy cenią go przede wszystkim za rozmach i elegancję. Trzeba bowiem przyznać, że ekskluzywna rezydencja nie odbiega pięknem ani dostojnością od najładniejszych, francuskich pałaców XVIII wieku, na których zresztą była wzorowana. Budynek o powierzchni 5 500 metrów kwadratowych posadowiony został na 2-hektarowej działce, tuż nad Oceanem Atlantyckim. Aby zapewnić przyszłym właścicielom nieskrępowany dostęp do piaszczystej plaży, architekci wykupili wraz z działką długi na 140 metrów odcinek nadbrzeża, gdzie nikt postronny nie ma wstępu. Opalanie się – nawet topless – w takich okolicznościach to prawdziwy komfort. Dodatkowo nieopodal znajduje się przystań jachtowa, gdyby przyszły właściciel lubił żeglować po bezkresnych przestworzach oceanu. Kąpać się można zarówno w oceanie, jak i 420-metrowym basenie wybudowanym wraz ze zjeżdżalnią oraz wodospadem. To taki mini-park wodny stworzony z myślą o dzieciach kupującego. Jeden z brzegów basenu – ten od strony oceanu – jest przeźroczysty, dzięki czemu pływające w nim osoby mają wrażenie, że basen i ocean są ze sobą połączone. Tworzy to nad wyraz imponujący efekt, szczególnie w trakcie zachodu słońca. Jednak prawdziwy luksus – jakim epatuje ta luksusowa rezydencja – widzimy dopiero po wejściu do środka.
Już same drzwi zachwycają bogactwem. Zostały bowiem ozdobione setkami misternie wyrzeźbionych płatków z najczystszego, 22-karatowego złota. A to dopiero początek. W hallu znajdują się półokrągłe, marmurowe schody ze złotymi poręczami, których budowa i wykończenie trwały przeszło dwa lata. Koszt samych schodów? Ponad 6,5 miliona złotych. W przeciwieństwie do Polaków, Amerykanie opisują swoje domy ilością sypialni i łazienek. Dla nas to dziwne, gdyż przyzwyczajeni jesteśmy do podania konkretnej ilości pokoi, jak na przykład mieszkanie 2-pokojowe albo apartament 3-pokojowy. Oni wolą napisać, że mieszkanie ma 4 sypialnie i 3 łazienki, chociaż oprócz tego mogą być jeszcze 2 salony (odpowiednik naszego dużego pokoju), 3 gabinety i kilka(naście) innych pomieszczeń. Wracając do „Le Palais Royal”, od amerykańskich pośredników obrotu nieruchomościami wiemy, że ma on 11 sypialni i 17 łazienek, co daje łącznie okolicach 30 – 40 pomieszczeń. To prawdziwy labirynt! Wśród nich prawdziwa perełka – prywatne, trójwymiarowe kino 3D IMAX. Zmieści się cała rodzina i przyjaciele, bo foteli jest 18. Architekci pomyśleli również o odpowiednim garażu, aby luksusowe limuzyny zaproszonych gości nie musiały stać przed rezydencją i moknąć na parkingu. W podziemiach budynku wybudowano garaż na rekordowe 30 miejsc postojowych. O ile przyszły właściciel nie będzie kolekcjonerem samochodów, to wszyscy zaproszeni oraz domownicy powinni znaleźć wolne miejsce.
Ekskluzywna rezydencja zostanie ukończona pod konie 2015 roku i dopiero wtedy szczęśliwy nabywca będzie mógł w niej zamieszkać. Do tego czasu i jemu, i nam pozostaje tylko podziwiać nieruchomość na zdjęciach.
Grzegorz Altowicz
Ekskluzyw.pl