Dobra wiadomość dla biznesmenów, którzy często latają na trasie z Europy do Ameryki. Już niebawem będą mogli kupić – po raz pierwszy na własność – prywatny, ponaddźwiękowy samolot i skrócić o połowę czas przelotu przez Atlantyk. Naturalnie, pod warunkiem że mają w kieszeni 240 milionów złotych.
Od 14 lat – czyli od czasu ostatniej katastrofy samolotu Concorde – żadna z linii lotniczych nie korzysta już z samolotów ponaddźwiękowych. Firmy tłumaczą to względami ekonomicznymi. Wpływy z biletów nie rekompensują kosmicznych ilości paliwa, jakie zużywają silniki takich maszyn oraz amortyzacji sprzętu. Dla przykładu komplet opon trzeba wymieniać regularnie co około 20 startów/lądowań. Nie wszystkim się to jednak podoba. Są biznesmeni, którzy gotowi są zapłacić naprawdę duże pieniądze, żeby tylko dotrzeć na drugi kontynent w możliwie najkrótszym czasie. Właśnie dla takich pasażerów amerykańska firma „Spike Aerospace” przygotowała propozycję pierwszego w historii, ponaddźwiękowego, prywatnego samolotu, Spike S-512, który pokona trasę z Londynu do Nowego Jorku w nieco ponad trzy godziny. To dwukrotnie szybciej niż tradycyjnymi liniami lotniczymi. Tak samo przelot z Los Angeles do Tokio, który dotychczas zajmował okolicach 14 – 16 godzin, ze „Spike S-512” nie potrwa dłużej niż 8.
Maszyna projektowana jest głównie z myślą o tych biznesmenach, którzy prowadzą interesy z kontrahentami po drugiej stronie globu. Ze zrozumiałych względów prywatny samolot latał będzie wyłącznie na długich, międzykontynentalnych trasach, gdzie rozwinie swoją maksymalna prędkość 2 200 km/h. Dla przypomnienia prędkość dźwięku to jedynie 1 225 km/h, a zwykłe samoloty nie latają szybciej niż okolicach 950 km/h. Biznesowa podróż przebiegać będzie w nadzwyczaj komfortowych warunkach (patrz zdjęcia), co w przypadku zakupu z tak wysokiego segmentu cenowego nie powinno nikogo dziwić.
Jednak największą ciekawostką w tym samolocie są okna… a raczej ich brak. Przy tak dużych prędkościach kwestia umocowania i zabezpieczenia okien staje się poważnym problemem. Jak mówią twórcy ze „Spike Aerospace”, okna w kadłubie samolotu wymagają specjalnych mocowań, które w znaczący sposób podnoszą ciężar maszyny i osłabiają konstrukcję. Dlatego w ogóle zrezygnowaliśmy z okien. Żeby jednak pasażerowie nie odczuwali klaustrofobii, wewnątrz kadłuba zamontowano wielkie ekrany, które na żywo transmitują obraz z kamer zainstalowanych na zewnątrz samolotu. Jeśli widok nie będzie ciekawy, w każdej chwili można go zastąpić innym, o wiele przyjemniejszym dla oka. Niekoniecznie nawiązującym do mijanych właśnie okolic. Ekrany będą w stanie wyświetlać dowolnie wgrane do ich pamięci obrazy, a także przydatne informacje, jak np. najświeższe raporty z rynku, informacje giełdowe czy interesujące nas oferty kredytowe, gdyby stan naszego konta trochę ucierpiał po wydaniu wspomnianych 240 milionów złotych.
Na pokład samolotu wejdzie maksymalnie 18 osób, czyli zmieści się zarząd firmy wraz z asystentkami. No chyba, że wewnętrzne zasady bezpieczeństwa ustalane przez duże i strategiczne dla rynku koncerny zabraniają najważniejszym osobom lotu tym samym samolotem w obawie przed utratą całego managementu w razie ewentualnej katastrofy. W przypadku „Spike S-512” możemy czuć się spokojni o nasze bezpieczeństwo, gdyż budują go doświadczeni konstruktorzy z takich gigantów światowego rynku lotniczego jak np. Airbus czy Gulfstream. Po zatankowaniu zbiorników paliwa do pełna maszyna przeleci blisko 7 500 km.
Samolot w sprzedaży ma być od grudnia 2018 roku. Jest więc szansa, aby przywitać nowy 2019 rok nie raz, a kilka razy. Najpierw w Sydney, później w Hong Kongu, następnie w Londynie, Nowym Jorku i wreszcie w Los Angeles. Gdyby na pokładzie samolotu podczas lotu otworzyć szampana, byłby to prawdopodobnie najszybciej lecący szampański korek na świecie.
Grzegorz Altowicz / Ekskluzyw.pl