Szybki, luksusowy i elegancki – taki jest najnowszy jacht „48M” z amerykańskiej, kultowej stoczni Palmer Johnson. Chociaż niektórzy twierdzą, że koncern lata świetności ma już za sobą, to nowy model pokazuje, że stocznia ostatniego słowa jeszcze nie powiedziała i wciąż liczy się w branży.
Dzisiaj mało kto o tym pamięta, ale luksusowe jachty z logiem „PJ” kupowali kiedyś najwięksi, amerykańscy miliarderzy i notable. Koncern ma na swoim koncie również kilka naprawdę spektakularnych sukcesów, które zapisały się w historii, jak np. największy na świecie jacht z aluminium czy najszybsza w swoim czasie łódź, która przez całą dekadę była nie do pokonania. Fakt, to lata 70-te i 80-te ubiegłego wieku, ale kultowe marki są odporne na upływ czasu. Wręcz przeciwnie – z biegiem lat zyskują na prestiżu i wartości. Prawdopodobnie z tego założenia wyszli właściciele koncernu, pokazując na ostatnich targach w Singapurze swoje najnowsze dzieło – „48M”. Nazwa od razu zdradza rozmiary, bo ekskluzywny jacht ma dokładnie 48 metrów długości. Nie jest to może jakichś potężnych rozmiarów jednostka, przed którą respekt poczułby sam Posejdon, ale trzeba uczciwie przyznać, że w swojej klasie stanowi na pewno „górą półkę”.
Luksusowy jacht w założeniu twórców miał być szybszy od swoich poprzedników, mocniejszy, bardziej przestronny oraz stabilniej utrzymywać się na powierzchni wody. I to bez najmniejszej nawet rezygnacji z luksusów czy osiągów. Dotychczas bowiem tego typu wyzwania wymuszały na konstruktorach szereg kompromisów i poświęceń niektórych rozwiązań na rzecz innych. Jednak nie tym razem. Jak przyznaje sam właściciel stoczni, Timur Mohamed, „odeszliśmy od powszechnego w branży schematu, że jacht ekonomiczny oznacza powolny, a luksusowa łódź najczęściej przypomina swoimi gabarytami pływającą rezydencję albo apartament”.
Ekskluzywny jacht z jednej strony jest niezwykle sportowy, męski, a nawet „muskularny”, jak określają go niektóre światowe media, a z drugiej wciąż zachwyca swoją elegancją, piękną linią kadłuba oraz luksusem wnętrza. „Każdy, kto na niego spojrzy, powinien dostać „gęsiej skórki” – żartuje Timur Mohamed. Łódź utrzymana jest w złoto-czarno-białych barwach i prezentuje się niezwykle dostojnie oraz prestiżowo. Szczególnie efektownie wyglądają łukowate linie kadłuba, które rozpoczynają się od dzioba, a kończą na rufie. Jacht jest też niezwykle przeszklony. Wysokie okna wpuszczają dużo dziennego światła, co rozświetla wnętrze, nadając mu jeszcze więcej przestronności. Okna pozwalają też podróżującym podziwiać piękne widoki nie tylko z otwartych pokładów, ale także z wewnątrz. W środku jachtu zaprojektowano luksusowy apartament dla właściciela na głównym pokładzie, cztery kajuty dla współpasażerów na dolnym, ogólnodostępny salon o pow. 80 m2, basen, SPA, garaż na motorówkę/skutery wodne oraz bar (tzw. „beach club”). W sumie na 4 pokładach ekskluzywny jacht pomieści 12 pasażerów oraz dziewięciu członków załogi wraz z kapitanem.
Lista zalet obejmuj też osiągi techniczne, bo i tu amerykańscy konstruktorzy mają się czym pochwalić. Luksusowy jacht „48M” jest trzy razy stabilniejszy od innych łodzi jednokadłubowych. Zawdzięcza to specjalnemu kształtowi kadłuba – zbudowanego z nowoczesnych włókien węglowych – dzięki któremu jacht mniej kołysze się na falach. Jak przystało na linię „SuperSport” jest też wyjątkowo szybki. Rozwija maksymalną prędkość 32 węzłów, czyli blisko 60 km/h. Producenci zaręczają, że jest w stanie spokojnie przepłynąć cały Ocean Atlantycki. Myli się jednak ten, kto policzy, że zajmie mu to zaledwie 84 godziny, czyli 3,5 dnia. Tak wynikałoby z matematyki i długości drogi morskiej z Europy do Ameryki wynoszącej okolicach 2750 mil nautycznych (5 093 km). W rzeczywistości ekskluzywny jacht potrzebował będzie na pokonanie takiego dystansu ponad tydzień, gdyż jego prędkość rejsowa jest dwa razy mniejsza od maksymalnej i wynosi 15 węzłów.
Już za 3 lata stocznia „Palmer Johnson” będzie hucznie obchodziła swoje setne urodziny. Szacuje się, że w tym czasie zbudowano tu aż 200 luksusowych jachtów i łodzi. Podobno niemal wszystkie są wciąż „na chodzie” i pływają po morzach i oceanach. Czy najnowszy „45M” podtrzyma tradycję jako niezawodny a zarazem luksusowy jacht, który wytrzyma cały wiek eksploatacji? Współczesna ekonomia podpowiada, że raczej nie, gdyż o wiele korzystniej jest zbudować jacht służący kilka/kilkanaście lat i po tym czasie wymienić go na nowy. Kultowe marki nie muszą jednak nic nikomu udowadniać i być może nawet wnuki obecnych właścicieli „48M” będą korzystały z niego jeszcze w 2115 roku.
Grzegorz Altowicz
Ekskluzyw.pl