O tym, że koncerny samochodowe wyposażają swoje luksusowe limuzyny zgodnie z życzeniem klienta, wie niemal każdy. Ale o tym, że niektóre z nich są gotowe skonstruować na życzenie ekskluzywny samochód niemal od podstaw, to już rzadkość. Niedawno z taśm montażowych fabryki w Maranello zjechał model prestiżowego Ferrari F12 TRS wykonany tylko w jednym egzemplarzu na specjalne zamówienie. Cena zwala z nóg – 13 milionów złotych.
Koncern nie ujawnia, kto był zamawiającym, ale z pewnością musiała to być osoba bardzo kochająca włoską markę super-szybkich aut. No i na tyle bogata, że wydatek 13 milionów złotych nie był dla niej problemem. Wiadomość ta przeczy znanej teorii, że kupujący Ferrari to ubodzy milionerzy, których nie stać na zakup Lamborghini (czytaj: www.ekskluzyw.pl/aktualnosci/luksusowe_lamborghini_po_raz_pierwszy_w_polsce,680,3,0). Właściciel tego Ferrari z pewnością mógłby sobie kupić za tę cenę co najmniej 10 popularnych „Lambo”. Na dodatek każdy w innym kolorze. Co zatem skusiło tajemniczego miliardera do zainwestowania tak ogromnych pieniędzy właśnie w Ferrari?
Dział włoskiego koncernu zajmujący się personalizowaniem i wyposażaniem aut na specjalne życzenie nosi nazwę „Special Projects”. Jakież musiało być zdziwienie jego pracowników, kiedy otrzymali zlecenie zbudowania samochodu niemalże od początku. Życzenie bogatego klienta potraktowali jednak bardzo poważnie. Już na wstępie ustalono, że luksusowy samochód zbudowany zostanie na bazie istniejącego modelu Ferrari F12berlinetta, ale jego kształt i design powinien nawiązywać do legendarnego, zabytkowego już modelu z 1957 roku o nazwie „250 Testa Rossa”. Po kilku miesiącach projekt był gotowy. Zaskakiwał trzema wyróżniającymi go rozwiązaniami. Pierwsze to szklana maska silnika, przez którą można podziwiać serce samochodu. Drugie – ciekawie wyglądający, ciemny, szklany pas, którzy tworzą szyby: przednia oraz boczne. Trzecie – brak tradycyjnego dachu na rzecz nadwozia typu targa (rozwiązanie pośrednie pomiędzy „spider” a „coupé”). Nowy właściciel zgodził się, aby luksusowy samochód pomalowany był w kultowym dla aut tej marki kolorze – czerwonym.
Dwumiejscowe, ekskluzywne wnętrze samochodu zaskakuje swoją skromnością. Jednak dla fanów Ferrari nie jest to żadna niespodzianka. Sportowe limuzyny często nawiązują do bolidów Formuły 1, a te nie słyną z przeładowanego luksusem wnętrza. Tutaj liczy się bardziej funkcjonalność i ergonomia. Dla przykładu do minimum zostało ograniczone sterowanie klimatyzacją, a przedni schowek, nadmuchy powietrza, dywaniki, system audio czy przyciski otwierania i zamykania okien zostały zupełnie wyeliminowane. Jednak nie kosztem dobrych jakościowo materiałów wykończeniowych. I tak tapicerkę wykonano z alcantary. To bardzo drogi i luksusowy materiał otrzymywany z drobnych, splecionych mikrowłókien poliestru i poliuretanu, które są 20 razy cieńsze od ludzkiego włosa. Dzięki temu tapicerka jest miękka w dotyku, odporna na ścieranie, bardzo wytrzymała, a także łatwa w czyszczeniu. O tym, że model F12 TRS kosztował 13 milionów złotych przypominają również elementy dekoracyjne wykonane z zaawansowanych technicznie włókien węglowych.
Najwyższy czas zająć się osiągami technicznymi tego super-auta. Jednostką napędową jest tu silnik V12 o pojemności 6,3 litra, który potrafi rozpędzić ekskluzywny samochód od 0 do setki w czasie 3 sekund. Po 8,5 sekundy na prędkościomierzu pojawia się 200 km/h. Jednak maksymalna szybkość pojazdu wynosi zawrotne 340 km/h. Średnie spalanie waha się w granicach 15 litrów na każde przejechane 100 kilometrów. Ciekawostką jest fakt, że w modelu zastosowano – obecny dotychczas tylko w bolidach Formuły 1 – system odzyskiwania energii o nazwie KERS. Polega on na odzyskiwaniu traconej podczas hamowania energii kinetycznej i zamiany jej na energię elektryczną, co poprawia sprawność energetyczną pojazdu.
Czy model F12 TRS wart jest 13 milionów złotych? Dla zwykłego śmiertelnika z pewnością nie. Co więcej, przypuszczalnie dla największego fana motoryzacji włoskich super-aut także nie. Żeby wydać tak gigantyczne pieniądze potrzeba nie fana ale fanatyka marki. Jak widać duma z posiadania jedynego na świecie modelu tej luksusowej serii aut bywa bezcenna.
Grzegorz Altowicz / Ekskluzyw.pl