Chodzi oczywiście o najnowszy BMW model M5. Dla niewtajemniczonych nowe M5 wygląda jak typowe BMW serii 5 – cztery rury wydechowe, spore koła i nieco złowieszcze wloty powietrza… Tak, podobne elementy można zamówić do każdej, nawet podstawowej wersji, ale w opisywanym modelu znajdują się one nieprzypadkowo. Obniżone zawieszenie i dodatkowe wloty powietrza zwiększają aerodynamikę i stabilność w czasie szybkiej jazdy. Szerokie i duże koła pozwalają poskromić drzemiącą w silniku moc, natomiast cztery rury wydechowe to ujście dla licznego stada koni mechanicznych.
BMW chwali się, że pod maską nowego M5 hasa 560 koni – jeszcze nigdy żaden seryjnie produkowany model tej marki nie miał ich aż tylu. Pochodzą one z podwójnie doładowanego silnika V8 o pojemności 4,4 l. Osiągi? Są po prostu zniewalające – 4,4 s do setki, 13 s do drugiej setki i maksymalnie 250 km/h, choć jeśli grzecznie poprosimy, BMW zdejmie nam ogranicznik i będzie można przecinać czasoprzestrzeń z prędkością 305 km/h. Moc przenoszona jest na tylne koła dzięki uprzejmości 7-stopniowego, 2-sprzęgłowego automatu.
Przyznać należy, że pomimo większej o 10 proc. mocy nowe M5 spala tylko 9,9 l/100 km, czyli jest o 30 proc. oszczędniejsze od poprzednika. Emisja CO2 – 232 g/km – nie jest wartością, którą ekolodzy przyjmą z zadowoleniem, ale jak na auto o takich osiągach, jest to właściwie skromna ilość. Tym bardziej że luksusowo-sportowe BMW jest nie tylko szybkie, ale także przestronne i świetnie wyposażone. Oferuje m.in. czterostrefową klimatyzację, skórzaną tapicerkę, podgrzewane fotele, wysokiej jakości sprzęt audio i kilkanaście systemów, które poprawiają komfort i bezpieczeństwo. M5 nie tylko baczy, by kierowca nie zjeżdżał z pasa ruchu bez włączonego kierunkowskazu, ale też dostrzega nocą pieszych, odczytuje znaki z ograniczeniem prędkości, oferuje dostęp do Internetu i ułatwia obserwację otoczenia wokół auta dzięki systemowi kamer.
(źródło: Puls Biznesu)