Luksusowe samochody Bugatti Veyron od wielu już lat zajmują pierwsze miejsca w kategoriach „najdroższe auto świata” i „najszybsze, seryjnie produkowane auto na świecie”. Wydawałoby się, że niemiecki koncern spocznie na laurach, skoro obecnie na rynku motoryzacyjnym nie ma sobie równych. Nic bardziej mylnego. Bugatti postanowiło pobić własne rekordy i wypuszcza na rynek limitowaną edycję swojej flagowej limuzyny. Tym razem pozłacaną.
Bugatti Veyron to samochód niezwykły. Prawdziwa legenda i ekskluzywna perła w portfolio niemieckiego producenta. Mało kto widział go na własne oczy, bo nawet najbogatsi biznesmeni zastanowią się dwa razy, zanim wydadzą 4,3 miliona złotych za samochód. I to w wersji standardowej. Parę lat temu media obiegła wiadomość, że po Polsce jeździ tylko jeden taki luksusowy samochód. Rzeczywiście, można go było wielokrotnie zobaczyć we Wrocławiu. Miał nawet wrocławskie tablice rejestracyjne. Dziennikarze prześcigali się w domysłach, kogo z rodzimych biznesmenów stać było na takie cacko. Spekulowano, że prawdopodobnie właścicielem jest znany producent wody mineralnej. Całe zamieszanie pokazuje jednak, jak wielką sensację wzbudza ten model. Czy na nią rzeczywiście zasługuje? Na pewno tak. Podobnego zdania wydają się być właściciele koncernu, którzy zamiast pracować nad kolejnymi, coraz to nowocześniejszymi modelami aut, skupiają się raczej na wymyślaniu nowych edycji tego samego samochodu. Widać, działają w myśl zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego. Bo luksusowe Bugatti Veyron to prawdziwa kura znosząca złote jajka.
Ekskluzywny samochód jest już konstrukcją dość starą, bo po raz pierwszy został zaprezentowany światu w 2001 roku podczas targów motoryzacyjnych „Geneva Motor Show”. Od tamtego czasu przeszedł kilka liftingów, jednak obecna wersja datowana jest na 2005 rok. I od tego czasu – czyli od blisko 10 lat – ukazują się już tylko kosmetycznie poprawiane wersje limitowane. Widocznie zyski z ich sprzedaży są na tyle zadowalające, że nie ma potrzeby myśleć o kolejnym modelu. Swego czasu koncern zdradził, że wprawdzie luksusowy samochód kosztuje zawrotne 4,3 mln zł, ale jest to cena i tak mocno zaniżona, bo koszty produkcji wynoszą – uwaga – 25 milionów złotych. Ile w tym prawdy, a ile zwykłego marketingu i PR-u tego nie wiemy Wróćmy jednak do limitowanej wersji, która niedawno miała swoją premierę. Nazwa „Black Bess” nawiązuje do przedwojennego modelu samochodu firmy „Type 18, Black Bess”. W 1910 roku to był prawdziwy postrach szos gotowy rozwijać astronomiczną – jak na owe czasy – prędkość 160 km/h. Silnik o pojemności 5 litrów gwarantował zawrotną moc 100 koni mechanicznych. Jak wypadają te wartości w porównaniu z jego motoryzacyjnym „wnukiem”? Współczesna wersja „Black Bess” to 8-litrowy silnik W16 quad-turbo 64V o mocy… dwanaście razy większej, to znaczy przeszło 1200 KM. Idąc dalej tym tokiem, obecny Veyron rozwija prędkość 2,5 razy większą, czyli 408 km/h. To wystarczy, aby stanąć na pierwszym miejscu podium, gdyż żaden inny ekskluzywny samochód nie jest w stanie go wyprzedzić.
Same dane techniczne i osiągi to jeszcze nie wszystko, aby „usprawiedliwić” trzykrotnie wyższą cenę modelu edycji limitowanej. Najlepiej w tym celu pokryć jak najwięcej elementów najczystszym, 24-karatowym złotem. I dokładnie ten zabieg zastosowali niemieccy konstruktorzy w „Black Bess”. Luksusowy samochód pozłacany jest zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Co dokładnie zostało ozłocone? Lista jest długa: tunel środkowy, wieko schowka między fotelami, ramka osłony chłodnicy, logotypy, 20-calowe felgi i wlewy paliwa. Na dodatek przód samochodu i drzwi przyozdobiono gustownymi pasami ze złota. Jakby tego było mało, wnętrze samochodu wykończono w najdroższych, naturalnych skórach. Kierowca obszyta została czerwoną skórą, tapicerka siedzeń jest w kolorze beżowym, a deskę rozdzielczą obito brązową skórą „Havana”.
Koncern Bugatti postanowił wypuścić zaledwie 3 egzemplarze tej limitowanej serii w cenie 10 mln zł za każdą sztukę. Dantejskich scen z tłumami chętnych przed salonem raczej nie zaobserwowano, co oczywiście nie oznacza, że ekskluzywny samochód nie cieszył się zainteresowaniem. Dla wszystkich tych, którzy już widzieli się za kierownicą luksusowego Veyrona i nawet mieli w kieszeni odliczoną gotówkę, jednak nie zdążyli kupić żadnej z trzech maszyn, koncern ma dobre wieści. Niebawem zadebiutuje kolejna odsłona limitowanej serii. Jak widać, czas na odcinanie kuponów jeszcze się nie skończył.
Grzegorz Altowicz
Ekskluzyw.pl