Luksusowe apartamenty położone na ostatnich piętrach są zawsze najdroższe. Ale penthouse przy 432 Park Avenue w Nowym Jorku pobił je wszystkie na głowę. Za amerykański apartament trzeba zapłacić aż 313 milionów złotych. Jest też opcja dla mniej zasobnych – „jedynie” 280 milionów złotych. Czy warto inwestować tak astronomiczne pieniądze w jedno mieszkanie? Okazuje się, że tak. I to z wielu powodów.
Zachodnia półkula naszego globu nie może pochwalić się wieloma tego typu inwestycjami. Praktycznie tylko w Stanach Zjednoczonych, a dokładniej w Nowym Jorku, spotkać można luksusowe apartamenty w tak wysokim standardzie i za taką cenę. Ani Wielka Brytania z Londynem, ani Niemcy czy Francja nie budują tak wysokich i spektakularnych apartamentowców liczących blisko 100 pięter. Przypomnijmy, że najbardziej ekskluzywny apartament na Starym Kontynencie to londyński „One Hyde Park”, który jednak przy swoim amerykańskim odpowiedniku wygląda co najmniej niepozornie. Liczy bowiem zaledwie kilka kondygnacji. Znacznie lepiej wygląda sytuacja na wschodniej półkuli, gdzie miastach jak Hong-Kong, Singapur czy Szanghaj co rusz wyrastają drapacze chmur, które z kolei mogłyby zawstydzić dumę Nowego Jorku. Chociaż i ta niewiele im ustępuje. Zajmuje bowiem obecnie 13. miejsce na prestiżowej liście najwyższych budynków świata. Dlaczego uplasowała się na tak odległej pozycji? Zwykle drapacze chmur zakończone są iglicą i to właśnie do jej wysokości mierzy się budynek. „432 Park Avenue” zakończony jest „na płasko”, chociaż luksusowe apartamenty, znajdujące się na najwyższych kondygnacjach, położone są wyżej niż jakiekolwiek inne w całej Ameryce. To pierwszy z argumentów za tym, że mieszkanie w tym wieżowcu warte jest swojej ceny.
Z daleka apartamentowiec przypomina…. gofrownicę. To najczęściej pojawiający się zarzut pod adresem jego architektów. Surowa, prosta, minimalistyczna konstrukcja może zniechęcać z zewnątrz, jednak wystarczy wejść od środka, aby zupełnie zmienić o nim zdanie. Zresztą jego mieszkańcy znacznie częściej będą go oglądali właśnie od wewnątrz, z perspektywy swoich mieszkań. A stąd widok, jaki rozpościera się na cały Nowy Jork, wart jest każdych pieniędzy. Ekskluzywny apartament położony jest na 96. piętrze. Można stąd zobaczyć Central Park, dolny Manhattan, a nawet Ocean Atlantycki. To właśnie wysokość i związane z nią doznania zagrały pierwsze skrzypce w ustalaniu ceny. Widoki zarezerwowane dotychczas wyłącznie dla pasażerów samolotów – i to tych siedzących przy oknie – stały się dostępne na co dzień, o każdej porze dnia i nocy. W sukurs przyszli architekci, którzy tak zaprojektowali pomieszczenia, aby nic nie zasłaniało panoramy miasta. W pokojach, kuchni i łazience wstawione są ogromne okna w kształcie kwadratu o rozmiarach 3 x 3 m. Wanna jak i stół jadalny postawione są tuż obok tych ogromnych okien. Kąpiel z lampką szampana i jednoczesne oglądanie Nowego Jorku z takiej wysokości to przeżycie jedyne i niepowtarzalne. Przynajmniej dopóki luksusowe samoloty nie zostaną wyposażone w wanny. Podobnie poranna kawa smakuje o wiele lepiej, kiedy siedzi się przed oknem „zawieszonym” ponad 400 metrów nad ziemią i obserwuje budzące się do życia miasto. Chociaż Nowy Jork podobno nie zasypia nigdy…
Kolejnym argumentem przemawiającym za kupnem apartamentu jest z pewnością komfortowe, luksusowe wnętrze – zarówno samego lokalu, jak i apartamentowca. O tym, że wyposażony został w najnowsze technologie, a wszystkie sprzęty, meble, armatura itp. wykonane zostały z najwyższej jakości materiałów nawet nie warto pisać, bo to oczywiste. Panele podłogowe z dębu czy marmurowe blaty w kuchni nie robią już na nikim wrażenia. Warto jednak wspomnieć o klimatyzowanej piwniczce z winami – co nie jest standardem w podobnych inwestycjach – oraz luksusowym SPA, dzięki któremu mieszkańcy, chcący się zrelaksować, nie muszą nawet na jeden dzień opuszczać budynku. Restauracje, baseny i sale do ćwiczeń to już obowiązek w podobnych apartamentowcach.
Nieruchomość nie został jeszcze ukończona, a już większość lokali jest zarezerwowana. Obiekt liczący w sumie 104 luksusowe apartamenty posiada na sprzedaż jeszcze kilka mieszkań o pow. od 332 m2 do 767 m2. Ceny kształtują się od 56 milionów złotych w górę. Wciąż nie sprzedany pozostaje drugi pod względem luksusu i komfortu ekskluzywny apartament za 280 mln zł. Prawdopodobnie dlatego, że w amerykańskiej świadomości bycie „tym drugim” jest najbardziej upokarzające. „Win or die” głosi znany slogan, czyli „Bądź pierwszym albo giń”. To powiedzenie nie dotyczy tylko sportu, ale – jak widać – także biznesu.
Grzegorz Altowicz
Ekskluzyw.pl