Luksusowe, prywatne samoloty na polskim niebie to wciąż rzadkość. Tymczasem sytuacja może niebawem ulec zmianie za sprawą najnowszego, polskiego odrzutowca – Flaris Lar 1. Samolot zadebiutował na paryskich targach i zachwycił cały świat. Niebawem może zachwycić także polskich biznesmenów. Zapisy na pierwsze egzemplarze już trwają.
Jak wynika z oficjalnych danych instytutu lotnictwa, już blisko tysiąc polskich biznesmenów posiada prywatny, ekskluzywny samolot. Każdego roku przybywa na polskim niebie okolicach 20 – 30 nowych maszyn. Nie jest to może zbyt imponująca liczba, gdyż na tle innych krajów europejskich wypadamy raczej blado. Tam kupuje się średnio 130 – 170 samolotów rocznie, czyli sześć razy więcej. Dotychczas polscy milionerzy najczęściej nabywali luksusowe samoloty marki Pilatus, Cesna, Piper oraz Antonov. Do tej listy niebawem będzie można dopisać najnowsze dziecko polskiego przemysłu lotniczego, czyli Flaris Lar 1.
Ekskluzywny samolot jest wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze, łączy w sobie dwie – wydawałoby się – skrajne cechy: lekką konstrukcję z osiągami prawdziwego odrzutowca. Takie połączenie dotychczas po prostu nie było możliwe. A jednak Polak potrafi. Konstruktorzy zbudowali kabinę samolotu z nowoczesnych włókien węglowych, przez co udało się zredukować wagę do 650 kg. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przy tak niskiej masie samolot rozwija prędkość przelotową 750 km/h, osiąga pułap 14 000 metrów i ma imponujący zasięg 2 500 kilometrów. Przekładając to na język biznesu – da się nim dolecieć z Wrocławia do Londynu w niecałe 2 godziny, podpisać wielomilionowy kontrakt, zjeść lunch i wrócić jeszcze tego samego dnia bez potrzeby tankowania. A co najważniejsze, nie potrzeba do tego ani wielkiego lotniska, ani licencji zawodowego pilota. I to druga z najważniejszych zalet odrzutowca.
Konstruktorzy starali się tak zaprojektować luksusowy samolot, aby był w miarę prosty w obsłudze. Do jego pilotażu nie jest wymagana zawodowa licencja, lecz wystarczy licencja turystyczna. Dzięki temu właściciel sam może usiąść za sterami. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby zatrudnić zawodowego pilota, a samemu rozsiąść się wygodnie w drugim fotelu, jednak tutaj producenci ewidentnie celują w tych milionerów, dla których latanie to wielka frajda i życiowe hobby. W takim podejściu ukryta jest jeszcze jedna zaleta, a mianowicie komfort i niezależność w podejmowaniu decyzji, gdzie i kiedy chce się lecieć. A skoro już o niezależności mowa, to warto wspomnieć, że ekskluzywny samolot nie wymaga do startu ani lądowania lotniska. Wystarczy mu prosty, 250-metrowy, trawiasty odcinek, aby wzbić się w powietrze. Dzięki temu „lotnisko” można mieć tuż pod własnym domem. Na dodatek luksusowy samolot da się w dość łatwy sposób transportować. Wystarczy ekskluzywny samochód i odpowiednia przyczepa, bowiem demontaż skrzydeł i ogona zajmuje nie dłużej niż… 5 minut.
„Flaris Lar 1” jeszcze nie wszedł do produkcji. Wciąż bowiem trwają ostatnie próby techniczne maszyny. Pierwsze egzemplarze mają zejść z taśm produkcyjnych jeszcze w tym roku. Koncern lotniczy już jednak przyjmuje zamówienia od chętnych klientów. A tych podobno nie brakuje zarówno z Polski, jak i całej Europy, chociaż cena do niskich nie należy. Producenci deklarują, że luksusowy samolot kosztował będzie około 8 milionów złotych (1,5 mln EUR). Kogo zatem będzie na niego stać? Z obliczeń analityków rynku lotniczego wynika, że jeśli biznesmen spędza w samolotach rocznie okolicach 250 – 300 godzin, to już powinien pomyśleć o prywatnym samolocie, gdyż koszty zaczynają być zbliżone, a komfort z posiadania własnej maszyny nieporównywalnie wyższy. Dowodzą tego również szacunki na najpopularniejszych trasach. I tak za podróż „Flarisem” z Wrocławia do Londynu zapłacimy w okolicach 1 400 zł, lot do Warszawy to zaledwie 340 zł, a do Mediolanu – 1 600 zł.
Grzegorz Altowicz
Ekskluzyw.pl