Deweloperzy prześcigają się w pomysłach na zakup coraz bardziej zaskakujących lokalizacji pod luksusowe apartamenty. Ziemia? Zbyt banalna. Kosmos? Jeszcze technicznie niemożliwy. Pozostaje woda. Tak zrodził się pomysł wybudowania potężnego statku, który swoim rozmiarem przypominałby wielką, pływającą wyspę z domami, ulicami, biurami, bankami, szpitalami i lotniskiem. Póki co pomysł jest wirtualny, ale luksusowe apartamenty na jego pokładzie można już kupić za całkiem realne pieniądze. I to nie małe.
Projekt pod nazwą „The Freedom Ship” jest na razie w fazie wizualizacji i nie różni się niczym od planów wybudowania dużego, nowoczesnego osiedla na obrzeżach miasta. Jest kosztorys, rozrysowane są wszystkie luksusowe apartamenty, które się tam znajdą, jest zaplanowana pełna infrastruktura, ulice itp. Uwagę przyciąga tylko niecodzienna lokalizacja. A raczej jej brak. Bo wszystkie te luksusowe apartamenty zamiast stabilnie stać na solidnych fundamentach osadzonych w ziemi, będą nieustannie pływały po morzach i oceanach całego świata. Niemożliwe? Amerykańscy twórcy „Statku Wolności” przekonują, że wcale nie.
Założenia są naprawdę imponujące. Luksusowy statek ma mieć półtora kilometra długości, 230 metrów szerokości i 107 m wysokości. Jeszcze nikt w historii ludzkości nie wybudował jednostki o takich rozmiarach. Ba, obecnie największe, ekskluzywne wycieczkowce jak „Queen Mary” są cztery razy mniejsze. Według planów statek ma mieć 25 pokładów, na których zmieści się w sumie 100 tysięcy osób – 80 tys pasażerów plus 20 tys członków załogi. Aby stworzyć dogodne warunki życia dla tak dużej populacji – i to na środku oceanu – potrzeba gigantycznych nakładów. Cenę budowy statku wyceniono wstępnie na rekordowe… 43 miliardy złotych. Bo – jak przekonują projektanci na stronie internetowej – statek „The Freedom Ship” to nie krótka, ekskluzywna wycieczka po morzu na wakacje, to raczej sposób na życie. Tutaj będzie się nie tylko mieszkało, ale i pracowało, odpoczywało i po prostu żyło. Dlatego na pokładzie musi znaleźć się wszystko to, co istnieje w realnym mieście, na lądzie. Oprócz mieszkań będą tu luksusowe sklepy znanych marek, biura ogólnoświatowych firm, powierzchnie handlowo-usługowe, szpitale, banki, restauracje, szkoły, parki, a na ostatnim, najwyższym pokładzie… nawet lotnisko. Skąd wziąć na to wszystko pieniądze? Między innymi ze sprzedaży i wynajmu znajdujących się na 25 pokładach nieruchomości: rezydencjalnych oraz komercyjnych.
Luksusowe apartamenty dostępne będą w 20 wariantach, różniących się powierzchnią, ilością pokoi, widokiem z okien, maksymalną liczbą domowników i – naturalnie – ceną. Najmniejsze mają powierzchnię 42 mkw, największe zaś – 474 mkw Ceny zaczynają się od 828 750 zł. Jednak przy tak niskiej kwocie nie ma nawet co liczyć na widok szumiących fal i skaczących delfinów. Okna wychodzą tu „na podwórko”, czyli w tym wypadku do wnętrza statku. Kto chce podziwiać bezkres oceanu i spektakularne zachody słońca, ten musi wysupłać z portfela kwotę co najmniej 3,5 mln zł. Największe i najbardziej ekskluzywne apartamenty zarezerwowane są tylko dla najbogatszych, którym nie straszny wydatek rzędu 7,8 – 8,2 mln zł. Prawdziwą wisienką na torcie jest tu jednak królewski apartament za 35,6 mln zł. Suma zawrotna, ale powiedzmy szczerze – nikt inny nie ma półkilometrowego apartamentu na środku oceanu. Nawet Bill Gates. Zakup lokalu to jedno, ale trzeba pamiętać też o comiesięcznym czynszu (część kwoty idzie na utrzymanie miasta oraz straż pożarną i służy porządkowe). Ceny wahają się od całkiem przyzwoitych 2,3 tys zł do astronomicznych 60 tys zł.
Na pokład statku będzie się można dostać wyłącznie samolotem, helikopterem albo wodolotem. Tak duża jednostka nie zmieści się bowiem w żadnym, normalnym porcie. Dlatego też będzie nieustannie dryfowała po morzach i oceanach. Konstruktorzy szacują, że na opłynięcie całego świata wystarczą jej dwa lata.
Grzegorz Altowicz
Ekskluzyw