Cirrus Vision SF50 to – naszym zdaniem – najciekawszy, luksusowy samolot, który lada dzień zadebiutuje na rynku. Jest liderem w swojej klasie i – co najważniejsze – nie kosztuje fortuny. Mogą sobie na niego pozwolić firmy ze „średniej półki”, których dotychczas nie stać było wydać kilkadziesiąt milionów złotych na własny odrzutowiec.
Przyszłość prywatnych samolotów to klasa VLJ. Te trzy litery (od angielskiego skrótu „Very Light Jet”, czyli bardzo lekki odrzutowiec) są zapowiedzią prawdziwej rewolucji w przemyśle lotniczym. Takie spostrzeżenia można odnieść, śledząc aktualności rynku lotniczego na świecie oraz premiery nowych maszyn. I chociaż futurystyczna wizja, w której samolot zastępuje nam codzienny, luksusowy samochód wciąż jest odległa, to nie da się nie zauważyć, że nasze niebo z dnia na dzień jest coraz bardziej zatłoczone. Owszem, ekskluzywne samoloty VLJ wciąż są diabelsko drogie dla przeciętnego Kowalskiego, ale trzeba przyznać, że dożyliśmy czasów, kiedy samolot średniej klasy zrównał się z ceną z samochodem. Fakt, najbardziej luksusowym, ale wciąż samochodem.
„Cirrus” to mało znana w Polsce firma produkująca luksusowe samoloty, ale za oceanem jest jednym z najpoważniejszych graczy na rynku. Jej najnowsze dziecko – „Vision SF50” – to samolot dopieszczony niemal w każdym calu. Premiera miała się odbyć pięć lat temu, ale rynek nie był jeszcze wtedy gotowy na tego typu produkty. Zainteresowanie samolotem tego typu było zbyt małe, aby opłaciło się ruszyć z masową produkcją – wspominają dziś właściciele firmy. Jednak po kilku latach sytuacja zmieniła się na tyle, że obecnie każdy szanujący się koncern przemysłu lotniczego ma w swoim portfolio przynajmniej jeden luksusowy samolot klasy VLJ.
Na czym polega sukces tego typu maszyn? Dotychczas odrzutowiec kojarzył się z potężnym statkiem powietrznym typu Boeing albo Airbus, który był zupełnie poza zasięgiem finansowym małych i średnich firm. Dostępna dzisiaj technologia umożliwia już produkcję małych, lekkich samolotów o parametrach, jakie dotychczas były zarezerwowane tylko dla największych. Ekskluzywny „Vision SF50” kosztuje niecałe dwa miliony dolarów i oferuje niemal tyle, co jego znacznie więksi bracia w rejsowych liniach lotniczych. Porusza się z przelotową prędkością 566 km/h na wysokości 8,5 tysiąca kilometrów nad ziemią i na dystansie prawie 2 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tyle, ile z Wrocławia do Madrytu. Na pokład zabiera maksymalnie pięć dorosłych osób i dwoje dzieci. Warto w tym momencie nadmienić, że w przypadku małych samolotów ich maksymalny zasięg związany jest bezpośrednio z liczbą pasażerów na pokładzie. Optymalna liczba to dwoje i wtedy luksusowy samolot rzeczywiście jest w stanie dolecieć do stolicy Hiszpanii. Im jednak więcej pasażerów w fotelach, tym zasięg krótszy.
Luksusowy „Vision SF50” ma tylko jeden silnik i jest bardzo prosty w pilotażu, dzięki czemu firma ma nadzieję znaleźć klientów także wśród biznesmenów, którzy sami lubią usiąść za starami. Samolot naszpikowany jest najnowocześniejszymi technologiami, gdyż od czasu swojej nieudanej premiery pięć lat temu przeszedł wiele modyfikacji. Także w sferze użytych materiałów. Obecna wersja wykonana jest z bardzo lekkich kompozytów, dzięki czemu maszyna waży zaledwie 1 588 kg i uważana jest za najlżejszy odrzutowiec na świecie. Nie potrzebuje też zbyt długiego pasa do startu. Aby wzbić się w powietrze, luksusowy samolot wymaga prostego, utwardzonego odcinka o długości 532 metry, co jest kolejnym rekordem amerykańskiego producenta.
Wnętrze może i nie przypomina luksusowy apartament, ale nie można odmówić mu komfortu. Skórzana tapicerka, ekrany LCD w zagłówkach foteli, bezprzewodowy internet Wi-Fi oraz dwustrefowa klimatyzacja to tylko niektóre z luksusowych opcji dostępnych na specjalne życzenie. Jest też coś dla osób, które boją się latać. Ekskluzywny samolot posiada zaawansowany system spadochronowy. Polega on na tym, że spadochron rozwija się nie nad każdym z pasażerów osobno, lecz nad całym samolotem, dzięki czemu maszyna bezpiecznie opada na ziemie, jak skoczek spadochronowy.
Właściciele koncernu Cirrus mogą zacierać ręce z zadowolenia. Chociaż maszyny jeszcze nie ma w sprzedaży, kolejka chętnych już liczy ponad 500 osób. Biorąc pod uwagę fakt, że każda maszyna kosztuje 2 mln dolarów, daje to na wstępie przychód w wysokości 100 mln USD.
Grzegorz Altowicz
Ekskluzyw.pl